piątek, 31 października 2008

Niezbędnik podróżnika


  1. plecak, torba
  2. wygodne
  3. odpowiednio dobrany do charakteru wyprawy strój
  4. aparat lub kamera, bądź tradycyjne narzędzie zapisu (czyt. kartka i długopis)
  5. pieniążki oczywiście :)
  6. dobry humor
  7. apteczka
  8. scyzoryk
  9. przewodnik turystyczny
  10. woda (oczywiście przez "ó")
  11. zapas ulubionych przysmaków
  12. latarka lub inne źródło światła
  13. ładna pogoda
  14. paczka przyjaciół
  15. środki zabezpieczające
  16. ... (czyt. inne)
P.S. często przydaje się też śpiwór i mata.
!!! Prawdziwy podróżnik zależnie od planowanej wyprawy powinien dostosować powyższą listę zgodnie z upodobaniami!!!

wtorek, 28 października 2008


Tanie przeloty na świąteczne zakupy.

Witam moje blogowe koleżanki. Ten króciutki tekst jest poświęcony właśnie nam , kobietom. Niedawno przeglądałam gazetę i natknęłam się na artykuł o tanich przelotach na przedświąteczne zakupy. Za całkiem przyzwoite pieniądze można polecieć na jeden lub dwa dni i zatracić się w zakupowym szale. Dla przykładu Gdańsk – Paryż , wyjazd na jeden dzień, jedyne 449 zł, Gdańsk – Bruksela 40zł. Nieco dłuższe zakupy można zrobić w Nowym Jorku, płacąc 1727 zł ale za to wylot jest 3 grudnia, a powrót 10 grudnia. Zaznaczam, że dane pochodzą z 22 października, wszystkie dotyczą lotów w obie strony, zawierają obowiązkowe opłaty i podatki. Po co to wszystko piszę ?A po to aby życzyć Wam i sobie, abyśmy mogły wykorzystać tego typu okazje.

niedziela, 19 października 2008

Szlak, który „zdaje się prowadzić do jądra niezmierzonej ciemności”.

Podróż w nieznane każdemu z nas kojarzy się z wielką przygodą, odkryciem czegoś nowego i poznaniem innego świata. Sama myśl o wyprawie budzi w nas wiele pozytywnych emocji, jednak nie każda okazuje się rajem. Nie chcę tu nikogo zniechęcać do podróżowania, jednak trzeba być świadomym, że można się spodziewać wszystkiego i być przygotowanym na niebezpieczeństwa. Dlatego dzisiaj krótko napiszę o wyprawie Marlowa do Afryki, która została opisana w książce pt. „Jądro ciemności”. Wyprawa Marlowa nie jest prawdziwym wydarzeniem ale inspiracją do jej opisania była podróż autora powieści Josepha Conrada do Konga Belgijskiego w roku 1890. W koloniach spotkał się z przerażającymi stosunkami panującymi między ludźmi, z prymitywnymi instynktami.

Marlow był marynarzem i wędrowcem, który wybrał się parowcem do Afryki. Twierdził, że rzeczą zajmującą byłoby śledzenie na miejscu – w Afryce - zmian psychicznych jakie zachodzą w ludziach. Przed samą podróżą Marlowa ogranął niespodziewanie lęk. Doznał uczucia, jakby wybierał się do ‘środka ziemi’, do ‘jądra ciemności’.

Do Afryki płynął francuskim parowcem. Ze statku widział skraj olbrzymiej dżungli, która zdawała mu się czarna i tajemnicza. To, co zobaczył było niesamowite, można by powiedzieć nawet, że przerażające.

“Przenikaliśmy wciąż głębiej i głębiej w jądro ciemności. (...) Wędrowaliśmy po prehistorycznej ziemi, po ziemi mającej wygląd nieznanej planety”.

Podróż była bardzo męcząca. Czasami parowiec sięgał mielizny. Załoga zaciągnęła więc na statek kilkoro olbrzymich mężczyzn, ludożerców, którzy pomagali w pracy. Ziemia, którą widział Marlow wydawała mu się nieziemska. Przypominała potwora.

Tam Marlow po raz pierwszy zetknął się z katorżniczą pracą czarnych ludzi przy budowie kolei. Straż nad nimi sprawował biały człowiek ze strzelbą na ramieniu. Murzyni przypominali cienie - byli wychudzeni i nieludzko zmęczeni. Wielu z nich było tak wycieńczonych, że odchodzili na bok, by umrzeć. Ich martwe ciała, które widział Marlow, nie miały już sobie nic ziemskiego. Marlow był świadkiem śmierci czarnego chłopca, któremu w ostatniej chwili jego życia, podał suchar chleba. Zauważył, że chłopiec miał wokół szyi zawiązane pasemko białej wełnianej przędzy. Zastanawiał się, czemu służyła ta niepokojąco wyglądająca ozdoba. Miał wrażenie, jakby przestąpił pierwszy krąg piekła.

To tylko taka mała wizja tego, co zobaczył i jakie miał wrażenie bohater książki, nie będę opisywać jej całej, bo nie to jest moim celem J.Osobiście bardzo zafascynowała mnie opisana podróż i mimo tego, że nie była piękną i wymarzoną wyprawą chciałabym w takiej uczestniczyć i zobaczyć to wszystko od ciemnej strony. Jest coś tajemniczego i niesamowitego w obserwowaniu tego, co dzieje się w innych kulturach, nawet, jeśli to może nas przerażać. Najważniejsze w podróżach są przeżycia, jakie się wynosi, ten dreszczyk emocji i podejmowanie ryzyka ;)

„A i to miejsce było jednym z ciemnych zakątków ziemi”. (Marlow o Afryce)

Rejs do okoła świata z Leonidem Teligą




Krótki życiorys kapitana Religi
Leonid Teliga urodził się 28 maja 1917 roku w Wiaźmie (Rosja), ale swoja młodość spędził w Grodzisku Mazowieckim, gdzie ukończył szkołę średnią. Interesując się żeglarstwem zdobył patent jachtowego sternika morskiego na kursie w Jastarni jeszcze przed wybuchem II wojny świat0wej. Wybuch II wojny światowej skierował świeżo upieczonego żeglarza na wojenna tułaczkę. Podczas kampanii wrześniowej ( w randze podporucznika piechoty) walczły m. in. pod Tomaszowem Mazowieckim, gdzie został ranny. Następnie przedostał się do Związku Radzieckiego, gdzie po rocznym kursie pływał na statkach jako rybak na Krymie. W roku 1942 wstąpił do formowanej w ZSRR Armii Polskiej, w wkrótce dowodził kompania piechoty na Bliskim Wschodzie. Podobnie jak wielu innych żeglarzy został skierowany do lotnictwa, dzięki posiadanym przez niego cechach takich jak: samodzielność, silny charakter, umiejętność panowania nad sprzętem i żywiołami, a przede wszystkim znajomość nawigacji. Po przeszkoleniu w Kanadzie latał w polskim 300 Dywizjonie Bombowym Ziemi Mazowieckiej jako strzelec pokładowy.
Po zakończeniu wojny wrócił do kraju. Pracował jako dziennikarz i tłumacz literatury angielskiej i rosyjskiej. Brał udział w działalności rozjemczej ONZ w Korei i Laosie a następnie pracował jako korespondent PAP w Rzymie. W wolnych chwilach żeglował i szkolił młodych żeglarzy morskich. Poza tym zbierał pieniądze, aby po latach pracy i wyrzeczeń osobistych móc zrealiz0wać swoje największe marzenie jakim był rejs dookoła świata. Do realizacji tych zamierzeń niezbędny był jacht.


Samotny rejs

Leonid Teliga przez dziesięć lat gromadził środki i
fundusze na zrealizowanie swoich planów. Wytrwałą i ciężką pracą osiągnął zamierzony cel i latem 1965 roku rozpoczął budowę jachtu OPTY. Jacht zaprojektowany został przez inż. Leona Tumiłowicza, a zbudowany przez grupę szkutników, której przewodził Maciej Dowhyluk. Pomimo piętrzących się trudności budowę udało się zakończyć przed końcem 1966 roku.
Rejs OPTY rozpoczął się 25 stycznia 1967 r. , a trasa wiodła z Casablanki na zachód, uczęszczanymi szlakami, aby po drodze odwiedzić jak najwięcej portów: Wyspy Kanaryjskie, Małe Antyle, Kanał Panamski, Galapagos, Markizy, Tahiti, Bora-Bora, Fidżi, Dakar.
Oczywiście nie odbyło się to bez problemów, u wejścia do Kanału Panamskiego doszło do przykrego incydentu- przez 11 dni trwały negocjacje z administracja Kanału zanim wpuszczono Polaka. W tej sprawie musiała interweniować polska ambasada w Waszyngtonie, a Teligę wzięła w obronę nawet prasa światowa.
Podczas drogi na Tahiti OPTY miało zderzenie z dryfującym pniem palmy. Teliga aż trzy miesiące musiał czekać na naprawę jachtu, ale
czasu tego nie zmarnował - założył samoster własnego projektu. 16 maja opuszcza Tahiti i zdobywa kolejno Bora-Bora, Morze Koralowe, Cieśninę Torresa i Morze Arafura. Następnie jest już Przylądek Dobrej Nadziei i Atlantyk. 9 stycznia 1969 r. dociera do Dakaru w Senegalu , gdzie remontuje jacht i uzupełnia zapasy. 16 kwietnia osiąga Wyspy Kanaryjskie, gdzie odpoczywa cztery dni przed ostatnim etapem rejsu.
29 lipca wyruszył z wysp Fidżi i przepadł niemal bez wieści w bezmiarze
oceanów. Dopiero koło Kapsztadu nastąpiło przypadkowe spotkanie z jachtem turystycznym należącym do RPA. Teliga, któremu brakowało wtedy już wielu podstawowych rzeczy, został obsypany przez załogę jachtu wszelkimi możliwymi prezentami i ruchomymi elementami wyposażenia tej jednostki (dostał nawet tak cenne dla niego w tym momencie rzeczy, jak świeże kanapki i napoczętą paczkę papierosów) i dowiedział się, że o jego rejsie jest głośno i wszyscy go szukają.
29 kwietnia po wielu dniach samotnego rejsu dociera do Casablanki i cumuje przy burcie polskiego statku SANDOMIERZ. Następnego dnia, w obecności polskich dyplomatów i przedstawicieli władz Maroka, rejs OPTY został oficjalnie zakończony.
Nie wiadomo,co tak naprawdę skłoniło kapitana do odbycia ostatniego etapu rejsu jednym skokiem - może spodziewane nieprzyjemności natury administracyjnej, a może rozwijająca się choroba nowotworowa, którą Teliga próbował zwalczyć, mobilizując swój organizm samotnym rejsem.

Mimo przeprowadzonej w Warszawie operacji, zmarł 21 maja 1970 r. w wieku 53 lat.

Postać kapitana Religi dowodzi, że jeżeli czegoś naprawdę pragniemy, to pomimo wielu przeciwności, możemy zrealizowac nawet te marzenia, które innym mogą zdawać się niemożliwe
.



wtorek, 14 października 2008

Ku przestrodze

Kinga Choszcz nauczycielka angielskiego, weganka, podróżniczka, koleżanka. Za zaoszczędzone pieniądze, wraz z przyjacielem kupiła bilet do Nowego Jorku i tak zaczęła się jej pierwsza podróż która trwała 5 lat. W 1998 roku wylądowała w Nowym Jorku, do Polski Kinga wróciła we wrześniu 2003 roku. Trudno by wymieniać wszystkie środki transportu: samochody osobowe, łodzie, jachty, rowery, samoloty… Zwiedziła Wodospady Niagara, Kanadę, gdzie łapała ”stopa” przy dwudziestostopniowym mrozie, Alaskę, Kalifornie, Nowy Orlean, Florydę, Teksas, Arizonę, Nowy Meksyk. Następnie na statku przemytników przepłynęła do Kolumbii. A dalej były już Gwatemala, Honduras, Niagara, Argentyna, Urugwaj, a w końcu lot z San Diego na Nową Zelandię. „Jachtostopem” przepłynęła do Vanuatu a potem do Australii. Kolejne etapy to Tajwan, Japonia, Rosja, Chiny, Uzbekistan, Azerbejdżan, Gruzja i Ukraina. Długa wyliczanka. Jej nie chodziło o zaliczanie kolejnych krajów nie po to się podróżuje, jeśli robi się to tak jak Kinga.

Po 5 latach wspaniałej podróży Kinga nie miała wcale dość: „wiem, że dla mnie to jeszcze nie koniec podróży. Został jeszcze jeden, ostatni, najtrudniejszy- olbrzymi kontynent-Afryka…”

Jesienią 2005 roku, ruszyła najpierw przez Europę, by wreszcie znaleźć się w Afryce. Znowu nic nie planowała jechała przed siebie. Maroko, Mauretania, Mali, Nigeria, Gambia, Sierra Leone, Liberia, Wybrzeże Kości Słoniowej. Kolejne zatrzymane pojazdy, kolejne przejechane kilometry, kolejna podróż. Tym razem ostatnia… 9 czerwca 2006 roku, pomimo dobrej opieki szpitalnej, Kinga zmarła na wyjątkowo ciężką odmianę malarii- malaria mózgowa. Nie wystarczyły dobre chęci i starania wielu osób – zarówno najbliższych jak i tych obcych lekarzy w Ankarze ( stolica Ghany) , wszyscy wiedzieli , że to iż pojechała nie zaszczepiwszy się przeciw groźnym afrykańskim chorobom zaprowadziło ją do szpitala . Brak ostrożności w codziennym życiu w Afryce skutkował śmiertelną chorobą.

Podróżowanie może być cudowne, może być groźne … Jak znaleźć złoty środek?

Joanna Aleksa

sobota, 11 października 2008

Witamy Witamy!

Jesteśmy grupką ludzi zafascynowanych wszytskim, co związane z podróżami.
Chcemy pokazać Wam nasze zainteresowania związane z wędrówkami po świecie, nasze marzenia, plany, obserwacje oraz własne przemyślenia. Kazda z nas indywidualnie wprowadzi Cię w świat, którego zapewne jeszcze nie zdążyłeś poznać.